FORUM O KONIACH MAŁOPOLSKICH
Maj 03, 2024, 15:13:30 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Kalendarz Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Bractwo Miłośników Konia i Żywota Staropolskiego  (Przeczytany 16780 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
montana
Administrator
Użytkownik
*
Wiadomości: 1575



« : Marzec 23, 2008, 16:33:39 »

Cytuj
Działające od dwóch lat w Miączynie Bractwo Miłośników Konia i Żywota Staropolskiego, powstało z inicjatywy Krzysztofa Kordalskiego, zapalonego hodowcy koni małopolskich.(...)

To, co ich łączy zawiera stara, ruska sentencja: Lach bez konia, jak ciało bez duszy, jak chłop bez świni, Żyd bez kozy, a gospodarstwo bez kota na zapiecku. Łączy ich coś jeszcze... pielęgnują stare, polskie zwyczaje, ubierają się na staropolską “modłę”. Futrzane czapy z jenotów, wilków syberyjskich, lisów, ozdobione piórami i srebrnymi broszami, kożuchy, skórzane kurtki przepasane pasami. W tych strojach czują się najlepiej. Nie przepadają też za nowoczesnością w “ubiorach” swoich rumaków. Nakładają im ogłowia z naczółkami stylizowanymi według staropolskich wzorów, buńczyki i ochrapniki krzyżowe.(...)

Niektórzy z członków bractwa brali już udział w zimowych rajdach organizowanych w lasach Puszczy Boreckiej. W ciągu dwóch dni, w zwałach śniegu i przy minusowych temperaturach, przemierzali 80-kilometrowy szlak.(...)
Artykuł w całosci dotępny jest pod adresem
http://www.roztocze.net/newsroom.php/13183_%C5%9Awiat_si%C4%99_kr%C4%99ci_wok%C3%B3%C5%82_pu%C5%82kownik%C3%B3w.html

Cytuj
W czasie święta hołubiono głównie konie małopolskie. Nie było to jednak tylko czcze gadanie, bo ich wszechstronność zaprezentowano publiczności w specjalnym pokazie. Konie rasy małopolskiej udowodniły, że sprawdzają się w bryczce, w jeździe wierzchem i przy ciągnięciu ciężkich kloców drewna.
Publiczności wiele emocji dostarczyły widowiskowe konkurencje. W konkursie skoków przez przeszkody zwyciężył Tomasz Majkut i to jemu przypadła wspaniała nagroda w postaci skórzanego siodła. Drugie miejsce zajął Krzysztof Grula, a trzecie - Piotr Majkut, brat bliźniak zwycięzcy. W klasie kostiumowej zwyciężył ubrany w XVII-wieczny strój szlachecki Krzysztof Kordalski, dosiadający klaczy Kwinta.
http://www.roztocze.net/newsroom.php/19751_Najpi%C4%99kniejszy_ko%C5%84_na_Kresach.html

Artykuły na ten temat ukazywały sie także w KP
" Zamojszczyzna ostoją tradycji kresowych " Krystyna Chmiel KP 11/2005
( moge podesłać )



Prosze o informacje na temat Bractwa i jego działalności, opinie, zdjęcia...
Wszystko na ten temat !
Zapisane
Ułan z Sącza
Użytkownik

Wiadomości: 10



« Odpowiedz #1 : Marzec 24, 2008, 11:17:51 »

Nie masz w kawalerii rumaka nad małopolaka.

Cytuj
Termin „Małopolska Rasa Koni” pojawił się 27.XII.1962 r. kiedy to ukazało się Rozporządzenie Ministra Rolnictwa w sprawie prowadzenia ksiąg zwierząt zarodowych. Rok później wydano I tom Księgi Stadnej Koni Małopolskich. Celem takiego działania było ujęcie w pewne ramy pogłowia koni gorącokrwistych związanych z rejonem ówczesnej Małopolski, którą tworzyły województwa: kieleckie, lubelskie, krakowskie i rzeszowskie. Konie te odznaczały się wyraźną odrębnością wobec koni szlachetnych z pozostałych dzielnic Polski, a znawcy podkreślali ich wybitną wartość genetyczną.

Nazwa rasy jest bardzo trafna. Zaczęto go używać pod koniec XV w. dla określenia województw: krakowskiego, sandomierskiego i lubelskiego. W wieku XVI Małopolska objęła swym zasięgiem także województwa wschodnie: bełskie, wołyńskie, ruskie, podolskie, bracławskie i kijowskie z legendarnymi Dzikimi Polami. W ten oto sposób przenosimy się na południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej gdzie tak naprawdę zaczyna się historia konia małopolskiego.

Konie hodowano i niezwykle miłowano w całej Polsce, ale Kresy okazały się dla nich miejscem szczególnym. Znakomite gleby, kontynentalny klimat, bezkresne połacie pastwisk, małe zaludnienie i swoisty typ człowieka, który tu zamieszkiwał, przyczyniły się do tego, iż ta właśnie kraina stała się do hodowli wymarzoną. Stadniny były tu prawie tak liczne jak domy szlacheckie.
Olbrzymie przestrzenie, zły stan dróg lub całkowity ich brak, ruchliwość szlachty i ciągłe utarczki z Tatarami sprawiły, iż odczuwano na Kresach duże zapotrzebowanie na konie lekkie, zdolne do szybkiego biegu, wytrwałe w pokonywaniu znacznych odległości, mało wymagające i do tego urodziwe. Takim wymogom mogły sprostać jedynie konie orientalne. Stałe kontakty handlowe ze Wschodem oraz liczne wojny spowodowały, że takich właśnie koni zaczęto używać jako materiału ulepszającego rodzime pogłowie. Wśród orientali przybywających do Polski były konie rozmaitych ras i typów: araby czystej krwi zwane wówczas bedawiami, turkmeny, persy, tatarskie bachmaty, konie natolskie, rumelskie itp. Z biegiem lat przekrój masowego pogłowia koni szlachetnych przybrał w Polsce charakter orientalnej półkrwi.

Krew orientalna odgrywała dominującą rolę w uszlachetnianiu krajowego pogłowia przez cały wiek XVII,XVIII i pierwszą połowę wieku XIX. Upadek hodowli w imperium tureckim oraz penetracja Bliskiego Wschodu doprowadziły do tego, iż coraz silniej na polską hodowlę zaczęły oddziaływać konie czystej krwi arabskiej. Powoli termin orientalna półkrew ograniczył swoje znaczenie do półkrwi arabskiej.

W wyniku rozbiorów Małopolska znalazła się pod zaborem rosyjskim i austriackim, gdzie potocznie zwano ją Galicją.
Począwszy od drugiej ćwierci XIX w zaczęły się pojawiać w Galicji reproduktory z rodów austro-węgierskich. Początkowo byli to przedstawiciele rodów orientalnych, poczym wkrótce przenikać zaczęły także ogiery półkrwi angielskiej. Wszystkie te rody powstawały w oparciu o kultywację linii męskiej wybitnych protoplastów. Podłożem ich działania było pogłowie koni mołdawskich i siedmiogrodzkich ukształtowane przez długoletnią okupację turecką, a więc prawie identyczne jak polskie. Warunki przyrodnicze stadnin austro-węgierskich, a zwłaszcza Radowiec, skąd pochodziła większość koni, również były bardzo zbliżone do polskich. Z tych oto powodów te na pozór obce prądy krwi tak łatwo asymilowały się z naszymi końmi rodzimymi.

Współoddziaływanie krwi angielskiej z krwią arabską, zarówno poprzez formy czyste jak i półkrew doprowadziło w niedługim czasie do zmiany profilu pogłowia masowego, który przybrał charakter półkrwi angloarabskiej.
Podobny mechanizm zadziałał również na ziemiach Małopolski znajdujących się pod zaborem rosyjskim, a hodowane tam angloaraby zaliczano do najlepszych na świecie. Niestety wojna i rewolucja doprowadziła do upadku tej hodowli.

W okresie międzywojennym na terenie całej Małopolski nasiliło się oddziaływane koni wywodzących się z Austro-Węgier. Szczególną rolę odegrały rody orientalne, zwłaszcza shagye. Poza końmi austro-węgierskimi intensywnie używano reproduktorów pełnej i półkrwi angielskiej, arabów i angloarabów. Rozpoczęty w połowie XIX w proces współoddziaływania rozmaitych form krwi angielskiej i arabskiej był wciąż kontynuowany. Sytuacja taka utrzymywała również w latach okupacji i okresie powojennym.

Wpływ poszczególnych prądów krwi, wzajemne przenikanie się ras i rodów, nie zawsze i nie wszędzie było równomierne, to też nie ustalił się jednolity typ konia małopolskiego. Różnorodność materiału wyjściowego, na podstawie którego tworzono I Tom Księgi Stadnej Koni Małopolskich była dość duża.
Wspomniana rozmaitość materiału hodowlanego spowodowała, że przy opracowywaniu I Tomu Księgi Stadnej Koni Małopolskich wydzielono początkowo pięć działów. Dział I, najliczniejszy skupiał tzw. „właściwe konie małopolskie” czyli angloaraby półkrwi, dział II gromadził konie z przewagą krwi gidranów, dział III tworzyły konie zdominowane krwią rodów furioso i przedświt, dział IV – lipicanery i ich pochodne , dział V – angloaraby pochodzenia francuskiego. Ostatecznie do takiego podziału księgi nie doszło, niemniej jednak przez pewien czas funkcjonowały pojęcia regionalnych odmian koni małopolskich, które następnie samoistnie zanikły.

Mimo rozmaitości ówczesne pogłowie koni małopolskich łączyły cechy wspólne o niebagatelnym znaczeniu dla rozpatrywania ich jako rasy, czy też jej zaczątków. Spośród sześciu znamiennych cech wymienianych przez Rozwadowskiego, na szczególną uwagę zasługują dwie z nich. Po pierwsze, prawie wszystkie konie małopolskie były mniej lub więcej angloarabami. Po drugie, posiadały na ogół wiele cech konia orientalnego, pod wpływem którego przez wiele dawnych lat rozwijała się polska hodowla.

I choć minęło 40 lat wymienione cechy są odpowiedzią na pytanie o współczesny wzorzec konia małopolskiego. W oparciu o nie i odwieczne polskie upodobania powstaje wizja konia małopolskiego jako angloaraba o wyraźnych znamionach krwi orientalnej. Tak też obecnie powinien wyglądać główny profil hodowli koni tej rasy przy jednoczesnym, pełnym poszanowaniu reprezentantów odmiennych prądów krwi jakimi są np. pochodne przedświtów.

Konie małopolskie to konie realne, nie wysztucznione, zdolne nie tylko do tego, aby przez kilka minut pokazać się na hipodromie, może dziwnie to dzisiaj zabrzmi, ale wciąż są to konie wojenne… Wytrzymałość, niewybredność, odporność na niewygody, dobre wykorzystanie paszy, plenność i żywotność – to powszechnie znane zalety koni małopolskich, ale podane w formie suchej wyliczanki nie odzwierciedlą rzeczywistych zalet tej rasy. Tego trzeba po prostu doświadczyć. Zapewniam, że istnieje w Europie duże zapotrzebowanie na konie o podanych walorach. Nie chodzi tutaj o fanatyków zamierzchłych tradycji, ale o zwykłych ludzi, dla których organizacja konnych wypraw to codzienna praca i źródło utrzymania. Zapewniam ponadto, iż nie wszystkie rasy mają predyspozycje do takiej pracy, którą w sezonie porównać można chyba tylko ze służbą w kawalerii.
Wiele się mówi o wyczynach polskich koni, ale nie trzeba sięgać aż do 1672 r., kiedy to husaria Sobieskiego w ciągu 10 dni przebyła po bezdrożach 450 km tocząc nieustanne walki w terenie gdzie „ o bochenek chleba było trudniej niż o 1000 Tatarów”. Nie trzeba sięgać do czasów napoleońskich, kiedy to polskie konie zachowywały pełną zdolność bojową jedząc wyłącznie słomę ze strzech wiejskich chałup. Wystarczą prozaiczne przykłady z niedawnej przeszłości, gdy dla wielu gospodarzy podróżowanie zaprzęgiem z Zamościa do Lublina było sprawą powszednią. Nie były to przejażdżki bryczką, lecz wędrówka zwykłym wozem obciążonym towarem. Pokonanie dystansu, który w obie strony liczył ok. 180 km zajmowało dobę. Podobną odległość konny kurier hrabiego Poletyłły z Wojsławic przebywał latem w czasie od świtu do zmierzchu.

Porównywanie współczesnych koni małopolskich z ich legendarnymi przodkami – końmi staropolskimi nie jest pomyłką. Ze wszystkich ras polskich to one okazały się najbardziej odporne na wpływy obce, to one zachowały najwięcej cech dawnych koni rodzimych. Wybitny znawca tematu rotmistrz Zdzisław Rozwadowski napisał: „Konie małopolskie rodzime uszlachetniane później różnymi ogierami hodowli selekcyjnej polskiej, rosyjskiej i austro-węgierskiej, potrafiły do dziś swoje najwartościowsze cechy, nabyte w dawnej przeszłości, utrzymać i przekazać swojemu potomstwu.”

Być może dla niektórych wymieniane zalety rasy małopolskiej nie są na czasie, ale to nie jedyne walory tych koni. Tkwi w nich znaczny potencjał sportowy, z którego czerpano już 100 lat temu. Wiele polskich koni z tamtych czasów trafiało do służby w rosyjskiej kawalerii, niektóre z nich do elitarnych, gwardyjskich pułków, gdzie kultywowano tradycje sportowe na wysokim, europejskim poziomie. O jakości tych koni świadczy historia pewnego wałacha, która mogłaby posłużyć jako bajkowy scenariusz . Źrebaczek Piccolo urodził się w wiejskiej zagrodzie na Lubelszczyźnie, różne miewał przygody, a gdy dorósł przedstawiono go carskiej komisji remontowej. Piccolo spodobał się komisji i został przydzielony do służby wojskowej. Tam prędko dostrzeżono jego niezwykły talent do skoków. Jego uwieńczeniem było zdobycie Pucharu Królewskiego – głównej nagrody na międzynarodowych zawodach w skokach przez przeszkody w 1911 r. w Londynie.

Opisana historia nie należy do wyjątkowych, ale że zdarzyła się dawno temu, nikt nie patrzy na nasze rodzime konie przez pryzmat tamtych wydarzeń.

Spektakularnym sukcesem sportowym hodowli małopolskiej był ogier Ramzes, podobnie jak Piccolo wyhodowany na Lubelszczyźnie. I choć za jego czasów nie istniało jeszcze pojęcie rasy małopolskiej, to jest on klasycznym przykładem wizerunku i rodowodu konia małopolskiego. Okrzyknięty reproduktorem minionego stulecia, uznany za filar niemieckiej hodowli koni sportowych, Ramzes jest po dziś dzień najlepszą wizytówką polskich angloarabów.

Współczesne konie małopolskie także zdobywały najwyższe laury na sportowych imprezach światowej rangi. Olimpijskie złoto Artemora jest wymownym tego przykładem. Wyczynowy sport hipodromowy jest jednak tylko wierzchołkiem olbrzymiej góry, a jej podstawą jeździectwo terenowe i rekreacyjne. Dbać trzeba o jedno i drugie.
Pogłowie koni małopolskich systematycznie spada, stąd ciągłe bicie na alarm i nieustanne apele. One jednak wcale nie oczekują na litość, bo to dumne konie rycerskie, oczekują raczej na zrozumienie ich wartości, a wtedy doskonale dadzą sobie radę.
autor: Krzysztof Kordalski
tekst pochodzi z witryny Polskiego Związku Hodowców Koni Małopolskich - polecam odwiedziny na stronie www: www.pzhkm.pl/index.php)

A oto co o Autorze napisał na kawaleryjskim Forum Tomasz Dudek (pułkownik) spod Komarowa: "Autor przedstawionego artykułu niejaki Krzysztof Kordalski jest mieszkańcem Miączyna koło Zamościa. Właściwie można by rzec, że dzieli nas jedynie Wolica Śniatycka. Odwiedzając sie nawzajem składamy przejazdem hołd na polu bitwy. Kordalski jest pułkownikiem Bractwa Miłośników Konia i Żywota Staropolskiego. Jego zamiłowanie do koni małopolskich ma swój wyraz w kapitalnych efektach hodowli. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wiedza jaka posiadam na temat tej rasy to jego zasługa ( nie czyta więc moge kadzić bez ryzyka, iz obrośnie w piórka). Napewno spotkamy sie wspólnie razem pod Komarowem a jego opowieści o koniach małopolskich bedą miłym akcentem tego spotkania.
Niedawno napisał ksiażkę. którą polecam. Jego poniekąd życiorys. "Kresowego koniarza żywot barwny przy zacnym miodzie spisany"

zapraszam na stronę http://www.bitwapodkomarowem.pl/index.php do galerii zdjęć gdzie można podziwiać wiele wspaniałych małopolaków ......
Zapisane

Bo serce ułana gdy położysz je na dłoń.....
na pierwszym miejscu Panna, przed Panną tylko Koń.....
Dahoman
Użytkownik

Wiadomości: 116



« Odpowiedz #2 : Marzec 26, 2008, 21:31:36 »

no to zdjęcie w temat proszę
Zapisane
Kokos
Użytkownik

Wiadomości: 5


« Odpowiedz #3 : Marzec 28, 2008, 14:53:32 »

Więcej o Bractwie znajdziecie w książce samego założyciela Krzysztofa Kordalskiego pt."Kresowego koniarza żywot barwny przy zacnym miodzie spisany"
Zapisane
Wachmistrz
Użytkownik

Wiadomości: 192



« Odpowiedz #4 : Czerwiec 28, 2008, 22:50:02 »

















Zapisane
goha
Użytkownik

Wiadomości: 635



« Odpowiedz #5 : Październik 08, 2008, 20:38:22 »

ja niedawno przeczytałam książkę K.Czarnoty "Czartoria. Kraina Kuhailana" - polecam Uśmiech Głównie o bractwie właśnie Uśmiech
Zapisane
Lookas
Użytkownik

Wiadomości: 38



« Odpowiedz #6 : Październik 08, 2008, 20:47:01 »

jest jeszcze jedna, przez Pułkownika Kordalskiego napisana. Zowie się "Kresowego koniarza żywot barwny przy zacnym miodzie spisany". Polecam jeszcze bardziej. Juz sama okładka, na której autor prezenuje sie na ogierze Minneapolis dużo obiecuje:) w w środku...Dzikość okrutna i wiele innych wspaniałości:)

Dzięki Krainie Kuhailana poznałem kresowych Pułkowników i bardzo sobie tą znajomość cenię:)
Zapisane

Konia z rzędem gdy w świecie
taką parę znajdziecie,
Jak mój kasztan i moja kochanka.
On ma duzo krwi wschodniej
Łuny blask bije od niej
Jak od zorzy rośnego poranka.

(B.Wieniawa-Długoszowski)
Wachmistrz
Użytkownik

Wiadomości: 192



« Odpowiedz #7 : Październik 29, 2008, 18:48:00 »

Patrząc na to dzisiaj może to wydawać się b. śmieszne. Samego mnie to rozbawiło. Ale w tamtych czasach był to problem ponoć nader częsty. Warto przeczytać  Uśmiech

Dawna Rzeczpospolita to zadziwiające państwo. To kraj o olbrzymich kontrastach. To ludzie, dla których granica między największym poświęceniem własnym a warcholstwem jest ledwie dostrzegalna. Husaria o której tu przecież mowa, była jego (także w oczach ówczesnych ludzi) uosobieniem. Ludzie, którzy jednego dnia potrafili porwać się na 6-krotnie liczniejszego przeciwnika i w jednej miażdżącej wszystko szarży złamać jego szeregi, już następnego mogli odmówić ruszenia do boju gdyby np. jeden z nich uznał, że nie traktuje się go z należytym szacunkiem. Przykładem tego może być epizod z bitwy pod Byczyną (w 1588r. - notabene wygranej przez Polaków) opisywany przez Krzysztofa Warszewickiego:

"Pod Byczyną było tak: daje rozkaz rotmistrz Kostrzemiński: W nich, panowie bracia, w szable! A na to z szeregu ozywa się pan Górski, familiant wielki: Ja ci tam nie brat, z tobą-m świń nie pasał! Że to w szyku i w bitwie, rotmistrz doń doskokiem i płazem na odlew; ale pan Górski całą swoją czeladź zwołał i nuże na pana rotmistrza! Swoi go od napaści bronią, a tak już bitwy z wrogiem nie masz, pół chorągwi własnej na drugą pół naciera, prawie się wysiekli nawzajem, naszatkowali szlacheckich głów niemniej kopy. Wróg palcem nie ruszył, a pola dobył, bo nie miał kto owego obstawać."

Brzmi to wszystko może nieco humorystycznie (tym bardziej, że jak już wcześniej wspomniano, samą bitwę Polacy wygrali - było to zresztą jedno z największych zwycięstw z udziałem husarii), lecz ten przykład jest świetną charakterystyką ówczesnych Polaków. Polacy bowiem znani byli wtedy (a podobno także i dziś inne narody tak nas postrzegają) ze swojego niepospolitego indywidualizmu i z ogromnej wrażliwości (czy drażliwości) na punkcie własnej godności. Wolność szlachecka - o której tu już była mowa - pozwalała kwitnąć obu tym cechom.

Proponuje zamieszczać podobne anegdoty jeśli kto na taką natrafi.
Zapisane
Dahoman
Użytkownik

Wiadomości: 116



« Odpowiedz #8 : Październik 29, 2008, 19:01:58 »

... przez Pułkownika Kordalskiego napisana...

a czemu to pułkownik Co?
Z tego co czytałem w tej Jego "powieści" on sam pisze że jest przeciwnikiem wojskowości, a ponadto z książki wynika że pułkownikiem jest podobnie jak Dymitr Samozwaniec prawowitym carem  Duży uśmiech

A jeśli o zacne powieści chodzi to bardziej polecam Chryzostoma Paska, Bohdana Królikowskiego no i Jacka Komudę nawet.
Zapisane
Wiwiana
Użytkownik

Wiadomości: 242


« Odpowiedz #9 : Listopad 04, 2008, 00:28:13 »

Cichajże Waść o Komudzie, bo mi się zaraz przypomina jak to Smoliwąsowi omalże rzyć szypami nadziano Język
Zapisane
Wachmistrz
Użytkownik

Wiadomości: 192



« Odpowiedz #10 : Listopad 04, 2008, 17:09:45 »

a propos Komudy, to która z jego książek zaczyna się od słów:
"Chędożył ją już ?" ?
Zapisane
Wiwiana
Użytkownik

Wiadomości: 242


« Odpowiedz #11 : Listopad 05, 2008, 00:27:05 »

A kto go tam wie.
Niemniej początek wygląda intrygująco Język
Zapisane
ogurek
Użytkownik

Wiadomości: 74


« Odpowiedz #12 : Listopad 05, 2008, 19:17:54 »

Dohoman
możesz napisać coś o siodle: co to, skąd masz, jak się jeździ itp
Zapisane
Wachmistrz
Użytkownik

Wiadomości: 192