FORUM O KONIACH MAŁOPOLSKICH
Maj 15, 2024, 02:09:26 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
 
   Strona główna   Pomoc Szukaj Kalendarz Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Zakład treningowy w polsce paranoja czy przemyślany system???  (Przeczytany 59724 razy)
0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.
brumby
Użytkownik

Wiadomości: 318


« Odpowiedz #105 : Grudzień 14, 2011, 20:59:58 »


Nie było to prawo, tylko lewo. Nie ma prawa, które zezwala na kradzież, nie w rzymskiej czy nawet anglosaskiej kulturze prawnej. Wprowadzili tą "reformę" właśnie po to, by kupić sobie społeczne doły za nieswoje pieniądze.


To jednak było prawo czyli zespół norm postępowania, jakie państwo egzekwowało za pomocą środków przymusu. Nie mylmy prawa z moralnością. Może być było nielegalna władza, może stosować niemoralne normy postępowania, ale są one prawem, czy to się komu podoba, czy nie. Nawet jeśli jest ono niemoralne.


Myślę, że dzisiaj też by się znalazło sporo małorolnych amatorów czyichś domów/ziemi/mieszkań, etc. Tylko armii czerwonej brak, żeby "reformę" zrobić, hehe Ciekawe jakbyś zareagował, jakby do Twojego domu zapukali nowi właściciele - żule spod budki z piwem i kazali spakować się w jedną walizkę w ciągu godziny ?? Pewnie byś powiedział, że to taka dziejowa konieczność i jest to naturalne.   Chichot


 Pod koniec lat 90 kupiłem nieduże gospodarstwo, prawie 1/3 jego część pochodziła z parcelacji majątku moich dziadków. Nie nazywam niczego dziejową koniecznością i nie widzę w powojennej reformie rolnej niczego naturalnego. Model rolnictwa, który wtedy przyjęto był idiotyczny i nieekonomiczny. Mniejszość, której się to nie podobało albo uciekła, albo została dość szybko wystrzelana, albo siedziała cicho ciężko przestraszona. Większość była bardzo zadowolona. Gdyby mnie się coś takiego zdarzyło, to co bym zrobił, byłoby moją sprawą, a nie Twoimi zmartwieniem.


Wszystkie państwowe przedsiębiorstwa traktowane są w tym kraju jak partyjne synekury. Zasłużeni partyjni towarzysze po wyborach obejmują kierownicze stanowiska i zarabiają duże pieniądze, a do tego zwykle szkodzą, bo się na niczym nie znają. Te ich pensje znikąd się nie biorą, ja to nazywam uwłaszczaniem. Popatrz co się dzieje w Walewicach.

W odniesieniu do Stadnin ANR to duż przesada. ANR od lat obsadzana jest pzrez PSL, prezesi spółek nie zmieniają się często. ANR nie ma wielkiego wpływu na ich stołki, może ich odwołać, jeśli spółka wykazuje deficyt. Jeśli sobie radzi, ANR się nie wtrąca. To co się dzieje w Walewicach wynika zapewne z tego, że spółka nie mając pomysłu na dochody szuka oszczędności za wszelką cenę. Jeśli sobie nie poradzi, zapewne ANR odwoła prezesa. Jeśli przy okazji upadnie hodowla, nikt nad tym w ANR nie będzie płakał, bo Państwa Polskiego hodowla koni nie interesuje. O dobrych menedżerów w ANR jest trudno, bo zdolni i przedsiębiorczy ludzie szukają pracy tam, gdzie mogą zarobić przyzwoite pieniądze. Wbrew temu co piszesz, zarobki w spółkach ANR wcale kokosowe nie są.



Znam i znałem bardzo wielu ludzi, którzy potrafili się zachować godnie w tych mrocznych czasach, potrafią się zachować godnie i dzisiaj i z całą pewnością są bez winy. Nie usprawiedliwiaj się w tak tani sposób.

Niczego ani nikogo nie usprawiedliwiam. Większość zachowała się jednak niegodnie i, jak historia pokazała, niewiele się dało z tym zrobić. Nie da się zrobić osobnej Polski dla ludzi godnych i niegodnych. W oczach świata tak samo jesteśmy rodakami Małysza, jak i złodzieja niemieckich samochodów.  
Zapisane
brumby
Użytkownik

Wiadomości: 318


« Odpowiedz #106 : Grudzień 14, 2011, 21:41:21 »

Wg brumby stadniny państwowe to są takie sklepiki Kociubińskiej. Od kiedy to pani Kociubińska swój deficyt w sklepiku pokrywa z produkcji roślinnej i zwierzęcej ja się pytam??? i jeszcze do tego  równocześnie wypuszczając na rynek towar poniżej kosztów wyprodukowania go???Wg brumby jeśli te stadniny bankrutują albo będą bankrutować to obciążena za to być powinna inicjatywa prywatna! Wszak to hodowcy prywatni zakonserwowali "stare układy w centrach decyzyjnych! Wystarczy przyjrzeć się np członkom komisji księgi stadnej  koni małopolskich.  Prywaciarze w komplecie! Wg brumby to z powodu inicjatywy prywatnej zbierane jest dzisiaj żniwo jakie wszyscy znamy  w hodowli koni!
A od kiedy to pan Sz. pokrywa swój deficyt w hodowli koni pokrywa cysternami, pan Z. indykami, pan M. mlekiem w proszku, pan M2. spedycją i barami szybkiej obsługi, pan N uprawą kapusty ? stadnina ANR to przedsiębiorstwa posiadające oprócz koni stawy, obory, chlewnie, uprawy itd. i nikogo nie interesuje to ile straci na koniach, a zarobi na rzepaku. W sumie ma wyjść na plus, bo nigdzie hodowla zarodowa koni nie przynosi dochodu. Prawdopodobnie wszystkie konie w Polsce poniżej klasy GP są sprzedawane poniżej kosztów wyprodukowania. Każdy sprzedaje konia za ile chce. Nikt koni hodować nie musi, z wyjątkiem stadnin ANR, bo one to mają w zadaniach statutowych. Na ich bankructwie inicjatywa prywatna tylko zarobi, bo za grosze wykupi ziemie i materiał hodowlany i będzie mogła sie wreszcie pozbyć tej paskudnej konkurencji. Nie pisałem, że należy ją czymkolwiek obciążyć. Z wyjątkiem odpowiedzialności za stan hodowli koni w Polsce, kiedy państwowych stadnin już nie będzie. Nie winię prywatnej hodowli za dzisiejszy stan, żałuję tylko że jest tak mizerna. Obsadę komisji ksiąg stadnych ustala PZHK (wybierany przez hodowców indywidualnych), jak na razie nie widzę wielu hodowców prywatnych, którzy by mieli na tyle duże pojęcie o rzeczy, żeby się w coś takiego bawić. W stadninach państwowych naprawdę pracowali lepsi specjaliści.
 
Bo najgorsze dla hodowców  jest to, ze los stadnin państwowych i tak jest przesądzony a "stare układy "zdają się na koniec wysyłać przesłanie:PO NAS CHOĆBY POTOP!

Tu nie bardzo wiem, o co ci chodzi. Nie znam żadnego hodowcy, który by tak myślał.

Co do wikii znaczenia francuskiego demi sang to chodziło mi  o bogaty palet francuskich regionalnych ras zimnokrwistych na których bazowały DS, ale nie każdemu dane jest czytanie ze zrozumieniem!

Termin "pur sang" pierwotnie odnosił sie do folblutów, po francusku kon pełnej krwi angielskiej to "pure-sang anglaise", zaś "demi-sang" to był kon półkrwi angielskiej. Nieco później zastosowano te terminy do  angloarabów czystej krwi i półkrwi. Francuskie rasy zimnokrwiste nic nie mają do rodowodu ogiera Jalienny.
Zapisane
KarolekG
Użytkownik

Wiadomości: 49


« Odpowiedz #107 : Grudzień 14, 2011, 21:55:48 »

Wszakże dyskusyja wasza piękna mości panowie, li jednak wtrącić raczę, iż sarmackim obyczajem zwadę szerzycie zbędną,
powrocić wiec raczcie do tematu właściwego...


A tak apropos, do waszego sporu nawiązując, na jaką cholerę sprowadza się do polski takie stwory jak:
Jalienny, Nabocho czy... (nie ważne moja opina)
Zapisane
jasiek
Użytkownik

Wiadomości: 1700


« Odpowiedz #108 : Grudzień 15, 2011, 06:05:30 »



W odniesieniu do Stadnin ANR to duż przesada. ANR od lat obsadzana jest pzrez PSL, prezesi spółek nie zmieniają się często. ANR nie ma wielkiego wpływu na ich stołki, może ich odwołać, jeśli spółka wykazuje deficyt. Jeśli sobie radzi, ANR się nie wtrąca. To co się dzieje w Walewicach wynika zapewne z tego, że spółka nie mając pomysłu na dochody szuka oszczędności za wszelką cenę. Jeśli sobie nie poradzi, zapewne ANR odwoła prezesa. Jeśli przy okazji upadnie hodowla, nikt nad tym w ANR nie będzie płakał, bo Państwa Polskiego hodowla koni nie interesuje. O dobrych menedżerów w ANR jest trudno, bo zdolni i przedsiębiorczy ludzie szukają pracy tam, gdzie mogą zarobić przyzwoite pieniądze. Wbrew temu co piszesz, zarobki w spółkach ANR wcale kokosowe nie są.
 

W Walewicach jest dokładnie odwrotnie. Stadnina stała dobrze finansowo. Prezesi zarabiają bardzo godnie, a jak na swoje kwalifikacje to fenomenalnie. ANR nie odwoła prezesa, bo prezes ma plecy wyżej niż ANR.

A co do prawa, to zawsze stanowi ono odzwierciedlenie norm panujących w danej kulturze. Tylko w ten sposób można budować cywilizację. Nie ma kultury, w której dopuszczalna jest kradzież, bo takie społeczeństwo się rozpadnie. Jeśli prawo zezwala na kradzież, to nie jest prawem, służącym budowie czegoś, tylko lewem, służącym destrukcji. Tzw. reforma rolna była jeszcze większym przekleństwem dla obdarowanych niż dla ograbionych. Spetryfikowała strukturę społeczną na wsi, opóźniła odpływ do miast, wytworzyła masy biednych, małorolnych chłopów, idealny podmiot do wspierania władzy ludowej, a dziś klientów państwa opiekuńczego.
Zapisane
brumby
Użytkownik

Wiadomości: 318


« Odpowiedz #109 : Grudzień 15, 2011, 07:30:53 »

Zapewne masz rację co do Walewic, aż tak dobrze tego problemu nie znam. W takim razie należy mieć nadzieję, że firma przetrwa do emerytury prezesa, a następca będzie miał z czego ją podźwignąć, choć trudno uwierzyć w taki rozwój scenariusza. Jeśli jest tak, jak mówisz to dni tej stadniny są policzone. Ale nie wszędzie tak jest.

Co do idei reformy rolnej i jej skutków, to oczywiście się zgadzam. Co ciekawe, miała ona wpływ i na to co nas interesuje, mianowicie na hodowlę koni. Jesteśmy przynajmniej o tyle lat spóźnieni w jej przestawieniu na produkcję koni wierzchowych, o ile lat później od niemieckiego czy francuskiego chłop polski zamienił konia na traktor. może nawet bardziej. Słuchając wspomnień hodowców niemieckich bardzo często się słyszy o popularności u nich jeździectwa na wsi w latach 40, 50, 60. My mieliśmy w tym na czasie na wsi tysiące koni, które się do tego lepiej nadawały niż ówczesne niemieckie, ale o jeździectwie na wsi, z różnych powodów nawet mowy być nie mogło.

Wątek w pewnym sensie sprowadza się do problemu angloarabów francuskich, poruszonego przez Karolka G. Moim zdaniem, w dużym skrócie wyglądało to tak: Nie umieliśmy, a po części nie chcieliśmy kultywować rodów męskich zapoczątkowywanych w monarchii austro-węgierskiej, na ktorych nasza hodowla angloarabska była oparta. Po wojnie elitą tej rasy były konie mające w rodowodach kombinację krwi Fils du Vent xx i Schagya X-21o, często wielokrotnie inbredowane na te dwa ogiery co bardzo konsolidowało rodowody. Ale w tej kombinacji często dziedziczyła się siwa maść, która na wsi straciła zupełnie popularność gdzieś pod koniec lat 60. Na dodatek konie te często przejawiały typ sportowy, często tez zresztą przekazywały ponadprzeciętne zdolności do skoków (np. potomstwo og. Błyszcz czy Romeo IV) co nie pasowało do obowiązującego wtedy modelu konia tzw. wszechstronnie użytkowego.  O wartości tych koni świadczy fakt, że linia Schagya X-21o właściwie bez żadnego starania w celu jej kontynuacji dotrwała do naszych czasów (a więc przetrwała ponad 100 lat) co jest w ogóle chyba światowym fenomenem w hodowli koni półkrwi. Sporo złego moim zdaniem uczyniło tez wprowadzanie do hodowli małopolskiej krwi wlkp a także stosowanie np. w Walewicach ogierów typu Przedświt, co miało zwiększyć kaliber i wyeliminować siwą maść, a przyniosło więcej szkody niz pożytku. Wiele szkody przyniosły też podyktowane politycznie zmiany modelu - najpierw na tzw. konia ekonomicznego, małego, a potem szybko na konia dużego, kalibrowego. Naszym decydentom zapewne łatwiej było importować ogiery niż pracować nad własnymi liniami, które na wskutek takich karkolomnych ewolucji zaczęły upadać, więc chyba dlatego zaczęto sprowadzać francuskie angloaraby, które bardzo szybko zaczęły wypierać rodzime linie, nie wnosząc zresztą moim zdaniem nic dobrego, i rozmywając do reszty konsolidację genetyczną a przez to i wartość koni małopolskich.
Zapisane
jasiek
Użytkownik

Wiadomości: 1700


« Odpowiedz #110 : Grudzień 15, 2011, 08:44:29 »



Co do idei reformy rolnej i jej skutków, to oczywiście się zgadzam. Co ciekawe, miała ona wpływ i na to co nas interesuje, mianowicie na hodowlę koni.

Ja bym to ujął inaczej. Reforma rolna jest jedyną i zupełna przyczyną upadku polskiego jeździectwa i hodowli koni. Dopóki żyły i działały kadry przedwojenne, wychowane w ziemiańskiej kulturze, dopóty to jeszcze jakoś wyglądało.


Wątek w pewnym sensie sprowadza się do problemu angloarabów francuskich, poruszonego przez Karolka G. Moim zdaniem, w dużym skrócie wyglądało to tak: Nie umieliśmy, a po części nie chcieliśmy kultywować rodów męskich zapoczątkowywanych w monarchii austro-węgierskiej, na ktorych nasza hodowla angloarabska była oparta.

Tutaj przyczyna jest ta sama. Jedyną warstwą polskiego społeczeństwa, przywiązaną do tego co nasze, nie zakompleksioną i nie rzucającą się na byle błyskotkę z zagranicy było ziemiaństwo. Warstwa ta zajmowała się hodowlą koni. Można napisać to samo co wyżej. Dopóki żyły i działały zawodowo te przedwojenne elity, dopóty te stare linie trwały. Można tylko gdybać do jakiej świetności doszłaby polska hodowla, gdyby pozostała w prywatnych rękach i normalnie, tak jak przed wojną, działał rynek i sport jeździecki.

Jeśli jesteś zainteresowany tymi tematami, to radzę porozmawiać z Panem Pietraszewskim. Człowiek ma ponad 90 lat, a trzyma linię lepiej niż większość dzisiejszych 20-latków. Na angloaraby francuskie i przedświty ma dokładnie ten sam pogląd co Ty, ale nie miał na to większego wpływu.
Zapisane
brumby
Użytkownik

Wiadomości: 318


« Odpowiedz #111 : Grudzień 15, 2011, 12:39:05 »


W dużej części masz rację, ale moim zdaniem nie jest to takie proste. Nawet przy najlepszych koniunkturach politycznych nie udałoby się tych przedwojennych stosunków przenieść w powojenne czasy. Reformę rolną zaczęto zaraz po I wojnie światowej i zrealizowano ją do 1939  tylko w 60 % bo była koniecznością, wobec zacofania cywilizacyjnego i totalnej nędzy na polskiej wsi, zwłaszcza na ziemiach byłego zaboru rosyjskiego i austriackiego. Przepaść kulturowa i cywilizacyjna między dworem a wsią była na ogół ogromna, znam to ze wspomnień i jednych i drugich, choć były też przypadki zupełnie innych relacji. Hodowla koni i sport jeździecki w Polsce upadły nie dlatego, że zniknęło ziemiaństwo, ale dlatego, że większość powojennego społeczeństwa nie przyswoiła sobie tej części kultury albo też pozwoliła na dość łatwe wyeliminowanie jej z naszej tradycji i świadomości.  Byłe PSK, te elity przedwojenne które je organizowały, pracowały w nich i wykształciły mniej lub bardziej zdolnych następców przynajmniej w jakiejś szczątkowej formie zdołały tą kulturę uchronić przed całkowitą zagładą. Bez tego prawdopodobni dziś pojeździć konno moglibyśmy tylko w byłym NRD lub Czechosłowacji. To czy było to prawne, legalne lub moralne ma w  tej chwili już tylko drugorzędne znaczenie.
Zapisane
Lumi
Użytkownik

Wiadomości: 754



« Odpowiedz #112 : Grudzień 15, 2011, 12:54:55 »

spotkanie z tym Panem na długo pozostaje w pamięci


Zapisane
jasiek
Użytkownik

Wiadomości: 1700


« Odpowiedz #113 : Grudzień 15, 2011, 15:56:15 »


W dużej części masz rację, ale moim zdaniem nie jest to takie proste. Nawet przy najlepszych koniunkturach politycznych nie udałoby się tych przedwojennych stosunków przenieść w powojenne czasy. Reformę rolną zaczęto zaraz po I wojnie światowej i zrealizowano ją do 1939  tylko w 60 % bo była koniecznością, wobec zacofania cywilizacyjnego i totalnej nędzy na polskiej wsi, zwłaszcza na ziemiach byłego zaboru rosyjskiego i austriackiego. Przepaść kulturowa i cywilizacyjna między dworem a wsią była na ogół ogromna, znam to ze wspomnień i jednych i drugich, choć były też przypadki zupełnie innych relacji. Hodowla koni i sport jeździecki w Polsce upadły nie dlatego, że zniknęło ziemiaństwo, ale dlatego, że większość powojennego społeczeństwa nie przyswoiła sobie tej części kultury albo też pozwoliła na dość łatwe wyeliminowanie jej z naszej tradycji i świadomości.  Byłe PSK, te elity przedwojenne które je organizowały, pracowały w nich i wykształciły mniej lub bardziej zdolnych następców przynajmniej w jakiejś szczątkowej formie zdołały tą kulturę uchronić przed całkowitą zagładą. Bez tego prawdopodobni dziś pojeździć konno moglibyśmy tylko w byłym NRD lub Czechosłowacji. To czy było to prawne, legalne lub moralne ma w  tej chwili już tylko drugorzędne znaczenie.

Ale w tamtych czasach taka przepaść nie była polską domeną. Wieś bretońska, grecka, hiszpańska czy na południu Włoch była jeszcze biedniejsza. Sowieckie rozwiązanie problemu wsi było jak z tego kawału - w celu zmotoryzowania rolnictwa wymordowano konie w pierwszym kroku, na drugi zabrakło środków. Na skutek tej "reformy", która podobno była koniecznością, w Polce nie ma konkurencyjnego rolnictwa wysokotowarowego. Mamy miliony ludzi na kilku hektarach zarejestrowanych w KRUS-ie, z którymi nie wiadomo co zrobić. Ci ludzie powinni od dawna mieszkać w miastach i bogacić się, a nie tkwić w marazmie na wsi i stanowić obciążenie dla państwa.

Co do zacofania kulturowego, to było znów zupełnie odwrotnie. Dwór stanowił łącznik pomiędzy wsią a światem. Wszelkie nowinki agrotechniczne, rozwój kultury, etc. wszystko to promieniowało z dworu na wieś. Gdy zabrakło dworu to idolem stała się pani z GS-u, co sprzedawała wino na krechę.

Społeczeństwo nie przyswoiło tej części kultury, bo ta kultura była programowo zwalczana. To, że przetrwała w częściowo w PSK, to wynikało chyba tylko z tego, że niektórzy towarzysze sami lubili się pobawić w takiej atmosferze.
Zapisane
KarolekG
Użytkownik

Wiadomości: 49


« Odpowiedz #114 : Grudzień 15, 2011, 17:50:47 »

No własnie co do francuzów co do których ma  mieszane uczucia, i za co wielce strofował mnie jasiek, który teraz uważa że przedwojenna szlachta nie rzucała się na przedwojenne nowinki.

Ale mniejsza o to mamy tych francuzów bądz ile i nic z tym nie zrobimy, notabene jak by nie patrzeć, to pewnie 70% małopolaków ma gdzieś francuza,

Zostaje sobie zadać pytanie co dalej z koniem malopolskim, czy będzie to koń rekreacyjno-krosowy
Czy jest szansa, aby na przestrzeni  kilkunastu kilkudziesięciu lat, nasze malopolaki mogły ruwalizować z SF KWPN czy holsztynami?

A może dać sobie spokój i nie selekcjonowac pod kątem skokowym, bo i tak nigdy nie osiągną poziomu GP???
Zapisane
jasiek
Użytkownik

Wiadomości: 1700


« Odpowiedz #115 : Grudzień 15, 2011, 18:46:44 »

No własnie co do francuzów co do których ma  mieszane uczucia, i za co wielce strofował mnie jasiek, który teraz uważa że przedwojenna szlachta nie rzucała się na przedwojenne nowinki.

Ale mniejsza o to mamy tych francuzów bądz ile i nic z tym nie zrobimy, notabene jak by nie patrzeć, to pewnie 70% małopolaków ma gdzieś francuza,

Pierwsze francuskie AA był sprowadzone do Gumnisk, chyba razem z arabami sprowadzanymi pod kątem wyścigów. Magnaci zawsze byli bardziej "światowi", niż średni i drobni właściciele ziemscy. Z drugiej strony jak ogier był dobry, to go używali. Tu nie chodzi o to, aby popadać ze skrajności w skrajność, z "cudze chwalicie swego nie znacie" w narodowy szowinizm. Zresztą przed wojną ścierały się dwie koncepcje - folblutofilów i arabofilów. Ci pierwsi byli bardziej otwarci na zachód, ściągali nawet folbluty z myślą o koniach półkrwi, Ci drudzy byli bardziej tradycjonalistami, używając głównie krwi orientalnej w półkrwi. Ze ścierania się tych dwóch koncepcji narodził się polski angloarab, gdzie na zmianę kryło się folblutem (lub ogierem wysokiej półkrwi angielskiej) i orientalem. Według tej koncepcji hodowane były konie w Walewicach i Janowie aż do lat 70-tych.

Duża część dobrych koni sportowych w ostatnim czasie w rasie xo pochodzi z rodziny klaczy Zośka. Klacz ta urodziła się w jakimś majątku, chyba na Kielecczyźnie, a jej ojcem był właśnie AA z Gumnisk - Larrey z linii St Simon:

http://www.bazakoni.pl/database,op-show_tree,horse-80520.html

Jeśli mówimy o rasie małopolskiej to mamy na myśli twór powstały w latach 60-tych XX wieku. Francuskie AA brały udział w tworzeniu się tej rasy, zarówno przez działanie przedwojennych ogierów, jak i przez to co trafiło do Pruchnej. Nie można mówić, że to obca krew.
Zapisane
korsarz
Użytkownik

Wiadomości: 192


« Odpowiedz #116 : Grudzień 15, 2011, 19:08:27 »

Panie i Panowie przepraszam najmocniej, że się wtrące. Ale czy ktoś z Państwa mógłby przybliżyć sylwetkę p. Pietraszewskiego. Rozumiem, że takie pytanie wyda się Wam dziwne, ale mi to naziwsko kompletnie nic nie mówi. Ale szacunek z jakim mówicie o tym panu zainteresowała mnie do tego stopnie, że pozowliłem sobie zadać to pytanie.Jeśli popełniłem faux pas przepraszam.Zaintrygowała mnie ta postać.
Zapisane
brumby
Użytkownik

Wiadomości: 318


« Odpowiedz #117 : Grudzień 15, 2011, 19:36:56 »

Ale w tamtych czasach taka przepaść nie była polską domeną. Wieś bretońska, grecka, hiszpańska czy na południu Włoch była jeszcze biedniejsza.
 

Nie można tak porównywać,to były kraje, może z wyj. Grecji wielekroć bogatsze od Polski, w których wojna nie uczyniła takich spustoszeń.

Na skutek tej "reformy", która podobno była koniecznością, w Polce nie ma konkurencyjnego rolnictwa wysokotowarowego. Mamy miliony ludzi na kilku hektarach zarejestrowanych w KRUS-ie, z którymi nie wiadomo co zrobić. Ci ludzie powinni od dawna mieszkać w miastach i bogacić się, a nie tkwić w marazmie na wsi i stanowić obciążenie dla państwa.

To rolnictwo się tworzy, poprzez rodzaj nieformalnej komasacji. Większość rolników, którzy dziś prosperują uprawia wydzierżawione grunty, co zdrowe zresztą nie jest. Wiadomo, co zrobić z tymi milionami, tylko nikt nie ma odwagi tego zrobić. Nie bardzo wiem, na czym te miliony miałyby się bogacić w miastach.

Co do zacofania kulturowego, to było znów zupełnie odwrotnie. Dwór stanowił łącznik pomiędzy wsią a światem. Wszelkie nowinki agrotechniczne, rozwój kultury, etc. wszystko to promieniowało z dworu na wieś. Gdy zabrakło dworu to idolem stała się pani z GS-u, co sprzedawała wino na krechę.

Sielanka. Tylko skąd się wzięły  te miliony chłopów strajkujących w 1937 roku? Oczywiście, bywało tak jak piszesz, ale najczęściej bywało odwrotnie. Na wsi nie było dróg, nie było prądu i mieliśmy 20 % analfabetów a budynki kryte strzechą dotrwały do naszych czasów. Dwór nie był łącznikiem z żadnym światem. Świat wymyślał pierwsze samoloty odrzutowe a nie zajmował się hodowlą koni dla kawalerii. Idolem dla przedwojennych chłopów był Witos na emigracji, a nie dziedzic z dworu. Pani, która sprzedaje wino na krechę idolem była i będzie zawsze.


Społeczeństwo nie przyswoiło tej części kultury, bo ta kultura była programowo zwalczana. To, że przetrwała w częściowo w PSK, to wynikało chyba tylko z tego, że niektórzy towarzysze sami lubili się pobawić w takiej atmosferze.

Programowo zwalczany był tez Kościół i Radio Wolna Europa a jednak społeczeństwo to jakoś chłonęło. Ta kultura przetrwała, bo oferowała garstce ludzi  jakieś wartości a ludzie, którzy ją krzewili byli wystarczająco zdeterminowani. Towarzysze mogli swymi zabawami tu tylko zaszkodzić, jeśli tymi zabawami pomogli czemuś lub komuś przetrwać, to tylko stołkom i posadom, ale nie kulturze, bo do takowej najczęściej im było daleko.
Zapisane
brumby
Użytkownik

Wiadomości: 318


« Odpowiedz #118 : Grudzień 15, 2011, 20:13:31 »

Co do koni małopolskich i francuskich angloarabów - wydaje mi się, że po latach swoistej inwazji tej krwi ten problem rozwiąże się sam. Stadnina Koni Ochaby dogorywa, a materiał hodowlany po niej zapewne rozproszy się i nie będzie wywierał istotnego wpływu na naszą hodowlę, być może z wyjątkiem tej garstki, jaka przeszła z Ochab do SK Prudnik. Co ciekawe, Prudnik to jedyna stadnina małopolska, w której udział w rodowodach "francuzów' jest minimalny albo wręcz żaden. Jeśli chodzi o kierunek hodowli koni małopolskich - to zapewne jest tyle kierunków ilu hodowców, jest też spora część hodowców która błąka się jak we mgle bez żadnego kierunku, może z wyjątkiem dotacji.
Każdą rasę wierzchową trzeba selekcjonować pod kątem użytkowości, bo bez tego nawet do rekreacji się nie nada. Selekcjonowanie tylko w kierunku rekreacji jest trudne, bo najważniejszy jest tu spokój przy wsiadaniu i odporność na muchy i nie wiadomo jak w ZT ugryźć ten problem.
Nawet w rasach SF, holsztyńskiej czy KWPN niewielki procent koni dociera do klasy GP, liczbowo jest ich sporo ale są to też o wiele liczniejsze hodowle niż małopolska. Konie małopolskie to dobre konie do wkkw, ale większym problemem jest moim zdaniem to, jak przekonać do nich sportowców, niż to jak prowadzić z nimi pracę hodowlaną. Czy konie małopolskie mogłyby tym zagranicznym konkurentom dorównać w sporcie - może i mogłyby, ale nikt się nie zgodzi na tak ostrą selekcję, jaką stosuje konkurencja.
Zapisane
KarolekG
Użytkownik

Wiadomości: 49


« Odpowiedz #119 : Grudzień 15, 2011, 20:34:17 »

brumby według mnie selekcja powinna być progresywnie zaostrzana, bo tulko przy takim założeniu możemy mowić o postępie, może zamiast dotacji do klaczy stosować dotacje dla koni które brały udział w ZT, lub MPMK, oczywiście dotacje musiały by być proporcjonalnie wyższe tak aby pokryć koszty utrzymania konia przez te trzy, cztery lata,
w każdym bądz razie wydaje mi się, że paradoksalnie po pierwsze:
-ograniczyło by to koszty jakie ponoszone są na dotacje
-pozbylibyśmy się rozmnażaczy koni
-dało by to znacznie szybszy i bardziej efektywny postęp hodowlany

Wydaje mi się że bardzo kontrowersyjna wizja ale chyba warta zwrócenia na nią uwagi Duży uśmiech
Zapisane
Strony: 1 ... 6 7 [8] 9 10 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

nielegalnewyscigi radarodzicowsp289 rootsunderground underword griffonsslupsk